Dziś mamy iście "ptaszkowy "dzień!
Wstałam rano nieco wcześniej niż zwykle,aby w ciszy wypić z wyjeżdżającym mężem, poranną kawkę na naszym balkonie.
Słońce było już wysoko na niebie ,a w ogrodzie na trawie popisywały się dwa czarniutkie kosy...nasze kosy:).
Śpiewają rano aż miło,jakby wołały:"wstawać wszystkie śpiochy,szkoda dnia!!":)Co rano te same popisy:)
Potem posklejałam ptaszkowy notatnik,który uszyłam dla 9-latki .Ma być upominkiem na Dzień Dziecka...chciałabym nadal być dzieckiem:)
I nadal było ptaszkowo...
A na koniec dnia ...o ironio...na naszym balkonowym stoliku moje chłopaki znalazły wróbelka...leżał...niestety nieruchomo...i był płacz:(
Już kilka razy zdarzyło się ,że ptaki w locie z impetem uderzały w wielka witrynę w naszym salonie...jakby jej nie zauważały:(
Smutne,ale cóż...selekcja naturalna:(
Ale pozostając w tej radośniejszej części ptaszkowego dnia,przedstawiam kolejny notatnik-pamiętnik-zapiśnik...taki energetyczny.....dawno takiego kolorowego nie szyłam!
Bazą jest filc ,ale inny niż zwykle,nie szary-techniczny ,a niebieski...moje nowe odkrycie:)
Strasznie mi się podoba...na fotach nie jest tak intensywny i żywy jak w realu!
Aplikowany również filcem,cieniutkim ,tym razem bez dodatku innych tkanin!
Jutro frunie do małej księżniczki ,aby uradować ją 1 czerwca!
Wierzę,że tak będzie...że uraduje:)
Właśnie mi się przypomniało ,że w kieszonce schowałam maleńką drewienkową literkę"E" i miałam ją przykleić na zielonym serduszku:):):)Gapa ze mnie!!!
Kieszonka wewnątrz, na małe karteluszki obowiązkowo!!!:)
A tak z zupełnie innej bajki,ale jakże mnie już męczącej:(
...Zajawka mojej klatki schodowej,którą intensywnie zamalowuję...trochę już wymiękam ,a więcej niż trochę się cieszę...że widać już światełko w tunelu ,że bliżej już ,niż dalej i że już zaczynam kwestie dekoratorskie,czyli coś ku pokrzepieni serc...a zwłaszcza mego,utyranego,zapaćkanego prawie farbami:):)
....Tak się rozczulam na niby ,ale ogólnie będę żyć!:)
Radość mam niesamowitą ,że komuna zamalowana,że wyblakłe panele stają się świeżutkie i już nawet pogodziłam się z myślą ,że muszą zostać na ścianach jeszcze dobre 2-3lata,a potem już wkroczy mój mąż...tak straszy...że zrobi totalną demolkę,remont taki mega generalny...prawie postawi chatę od nowa:)...tylko ,że "prawie"robi różnicę:):):)hihihi
...Noooo...to dzisiaj migawki,a całość ,jak dopieszczę temat!!...Kiedy to będzie?!?!:)
I tym optymistycznym akcentem kończę moje bajanie dziś i pozdrawiam ciepło wszystkich moich "fanów",dziękując że jesteście:)Za dobre słowo dziękuję:)
Serdeczności zostawiam
kaja