niedziela, 18 lipca 2010

"Łódkowe"twory,czajniczek od bucowatego pana i wspomnienia z wakacji-cz.1:)


Moje ulubione stare schody!!!!Mój młodszy synek wierzy namiętnie,że chodzi nimi leśny czarodziej,a ja usiłuję od wczoraj zejść nimi po prostu na ziemię i za nic mi to nie wychodzi!!!

Już dzisiaj na siłę zerkam przez balkon i tłumaczę sobie"babo patrz,z nieba leje,w kalendarzu jutro poniedziałek jak nic...do pracy!!!"Żyję jeszcze wyjazdem,jestem rozleniwiona do granic możliwości,nawet walizki mi się nie chciało rozpakować,jakbym wierzyła,że jeszcze gdzieś pojadę...a tu lipa-KONIEC!!!!!

I cóż mi pozostało??Tysiąc słonecznych fotek,masa pięknych miejsc w pamięci,dobre wschodnie jadło...ogólnie baaardzo pozytywne wibracje i wspomnienia!
Dzielę się nimi i witam Was kochane baby po dosyć długiej nieobecności!Dziekuję,że pisałyście do mnie w międzyczasie!Mocno odizolowałam się od komputera,zerknęłam tylko ze 3razy,chciałam się totalnie zresetować...i chyba mi się udało!

Dużo bym tu chciała przekazać,a najlepiej to wszystko od razu,bo ja taki narwaniec jestem,ale nie...nabiore trochę ogłady i poukładam to wszystko jakoś,aby miało ręce i nogi:)

Przepraszam,że sie powtarzam,bo znów Suwalszczyzna,świadomy wybór!!Ale co poradzę,że naprawde ją tak kocham!Kto tam był ,ten pewnie mnie rozumie,prawda??Obiecuję,że następne wakacje,to będzie może Szwecja,albo Norwegia...ech...Taki jest plan!

Fajne klimatyczne knajpy i dobre kresowe dania,łącznie z sękaczami,które stamtąd przytargałam,zostawię na deser!Monotematyczna może troszkę jestem,bo w ostatnim moim poście o sękaczu było,ale to nie był sękacz,tylko jego resztka...w moim domu zawsze znika w tempie turbo...teraz zreszta jest podobnie,ale zapobiegawczo obfociłam je od razu!!Ale o nich może w kolejnych postach!

Dzisiaj ogólny zarys:piękna pogoda,śmiało rzeknę,że tropiki,w każdą stronę rzut beretem nad jezioro,Wigry przepłynęłam z moim Piterem wzdłuż i wszerz,w Hańczy tez pomoczyłam nogi,sławna Rospuda płynie za domem dziadka Janka,a Czarną Hańczę pokonaliśmy rekreacyjnie kajakami z naszymi przyjaciółmi!
Nie próżnowałam...uwierzcie...bite 2 tygodnie bardzo aktywne,przeplatane leniuchowaniem nad wodą,tak jak lubię!

Na ryby mnie nawet mężyk mój kochany raz wyciągnął...tak,tak wyciągnął,bo pory dnia,w jakich on tam uderza są dla mnie lekko kosmiczne!!-pobudka 3.30!!!Środek nocy,ale ufam mu bardzo i tak ,jak zapewniał-warto było!Wypożyczył łódż na jezioro Wigry,na płaskiej tafli wody otulona polarkiem powitałam przepiękny wschód słońca!Cudny widok,Wigry to ogromne jezioro i czyste.Wokół łódki pływała łabędzica z młodymi,perkozy nurkowały co chwila i podbierały Pitowi ryby:):)hihi,nawet kormorany spotkałam...pierwszy raz!

A jak już słoneczko było wysoko i polarki można było zdjąć,zaczęło się opalanko.Piotr zapełniał swoją siateczkę rybkami,ciesząc się przy tym jak mały,a ja wyjęłam swoje"kraszanki",co je ze sobą na łódkę powlekłam (łódż duża,uwierzcie,czteroosobowa) i tworzyłam!!

Dla dzieciaków gromadki,od kuzynów i ciotków:):)A co...koniec kupowanej chińszczyzny za grube pieniądze.Handmade 100%-niech się uczą,jak zrobić cos z niczego:)

I tak oto powstały moje "łódkowe"twory,które to sesję też"łódkową" miały:)

Zawieszka filcowa dla małego Danielka,syncia siostry Pitera!.
Wyszła całkiem całkiem,nawet starszy jego brat zamówił taką dla siebie,tylko "z czachą"(czyt.trupią czachą!)-ble,nie lubię...ale cóż...muszę zrobić-nie ma zmiłuj się,słowo się rzekło!


Guzikowe koła...teściowa obdarowała mnie toną przeróżnych guzików,fajowych,kolorowych-kochana baba!!...wie,co tygrysy lubią najbardziej:)





I migaweczki suwalskie...


Tony poziomek w Wigierskim Parku...mniam,mniam...zrobiłam z nich Pavlową-bezową z przepisu Ushii-pycha!!

Klasztor Kamedułów nad Wigrami...z przystani obok wypływaliśmy na ryby.

Wigry-wschód słóńca...warto było wstać..



Perkoz



Piękne łabedzie z malutkimi

.....
Radości cała masa każdego dnia!!
Moje szogunki to prawdziwe Wodniki Szuwarki,z wody wołami nie mogłam ich wyciągnąć,ale co tam...przy tych temperaturach nie robiłam z tego żadnego problemu !!Radość dziecka najważniejsza-co widać na załączonych obrazkach:)

Nasz tegoroczny urlop zaliczam zatem do udanych!Czuję się zrelaksowana,bateryjki naładowane,pogoda jak na zamówienie,wymarzona nad jeziora!


Aaaaa.....i moje ulubione klekoty!!!....ich jest tam więcej niż ludzi ...i to jest wieeelka zaleta Suwalszczyzny...nie ma dzikikiego tłumu,bo jak widziałam w mediach,co w te upały działo się nad naszym morzem,to dziękuję-niekoniecznie!!!

I nie to,żebym jeszcze na "coś" liczyła,też dziękuję-niekoniecznie!!!...Ale lubię bociany i już!!!Są dla mnie jakimś takim pozytywnym znakiem,jak tęcza na niebie!!

Potrafią nawet w 5 szt siedzieć sobie w gniazdku w równym rzędzie,jakby pozowały...

...I są dosłownie wszędzie...




I jeszcze drobiazgi dla Kasi-chrześnicy Piotra...potfelik na drobiazgi dziewczynkowe




Serducho-zawieszka,tudzież brelok do kluczy


Zakładka do książki
Napis KASIA słabo widoczny na tym zdjęciu,robiłam je w biegu

Mała zawieszka z resztek filcu...chapnęła ją Ola:)
Ach....i jeszcze muszę się Wam pochwalić moim nowym białym starociowym imbryczkiem.Niby taki zwykły,ale ładny ,w idealnym stanie!Szukałam takiego,ale wymarzyłam sobie zielony-mój ulubiony kolor!...Bo wczesniej taką kutą podkładkę na tea-lighta wyszperałam i czekała na czajniczek...i sie doczekała!

W miejscowości Żytkiejmy natknęlismy się na SKANSEN-wielka stodoła,dwie kondygnacje wypełnione starociami!Dużo fajnych rzeczy...jedynie młody pan,co tego miejsca stróżem jest,a może właścicielem...buc!!!Niekontaktowy totalnie,głowe trzymał w druga stronę jak do nas mówił!Przebuszowałam mu te graty i nawet mnie chwilami poniosło ,żeby targać coś do siebie,ale mój stróż(czyt.mąż!)szybko sprowadził mnie na ziemię,że owszem,nasze auto to duży van,ale ma swoje granice,w przeciwieństwie do mnie!I jak załaduję te swoje wielkie bukiety do suszenia
,metrowe sękacze i Bóg wie,co jeszcze,to na PKS-a będę musiała iść-a nie polecał-12 godzin jedzie do Wrocławia-niekoniecznie-wyluzowałam więc!Wzięłam tylko czajniczek za 10 zł i skrzyneczkę drewniana za drugie 10,co ją juz machnęłam akrylową,bo nagrodę tworzę dla babek,co odgadły moją zagadkę z poprzedniego posta!
Ach...wspomnieć jeszcze na pocieszenie moje należy,że pan oprócz skwaszonej miny miał takie ceny,że w stolicy naszej pewnie taniej!...No...i juz mi lżej,że nie mogłam zaszaleć...wariatka!





Ech...ale się napisałam...no wariatka...tak juz mam-PRZEPRASZAM!


Pozdrawiam Was juz poniedziałkowo,bo to 1.03!Dziękuję za wytrwałość i trzymajcie kciuki,abym jutro w końcu wróciła do szarej rzeczywistości!Mua

5 komentarzy:

  1. Witaj Kasieńko, przeglądając Twoje zdjęcia przypomniałam sobie Suwalszczyznę:), w Wigry niestety tylko nóżki moczyłam w klasztorze byłam i dobrze wspominam:) ale dla mnie najenniejszym i zarazem najwspanialszym widokiem Suwalszczyzny są przepiękne bociany, krowy i konie pasące się na łąkach- raj dla oka, i te pagórki...
    Te fragmenty Suwalszczyzny widzialam tylko z autokaru ale najbardzoej zapadły mi w pamięć, a sękacza jadłam i jak to Filo powiedział "pychotka"był. Dobrze,że do nas już wróciłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci za przybliżenie tych regionów, jakoś nigdy tam nie dotarłam:( ale trzeba będzie:) a widać, że Twoje wakacje były naprawdę udane. Mam nadzieję,że dzisiejszy dzień w pracy jakoś szybkie minie:)Piękne rzeczy tworzysz! pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. czyli wakacje udane! to super! a imbryczek bardzo ładny.... ten sękacz aleś mi smaka zrobiła! pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu cieszę się że urlopik należy do udanych :o)
    Zazdroszczę wspomnień, widoków i tego czystego lenistwa!!!
    Wcale Ci się nie dziwię, że powrót do pracy to niezbyt udane rozwiązanie :o(
    Ale tak to już jest - jest czas na odpoczynek i czas na pracę
    Pozdrawiam a zarazem witam w blogowym świecie po urlopie

    OdpowiedzUsuń
  5. Urlop widzę udany.Piękne zdjęcia.Chłopaki jakie uśmiechy! A to faktycznie najważniejsze!!
    Piękne drobiazgi dla Kasi.
    Imbryczek cudny!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń