Wczoraj już po prostu musiałam na chwilkę zasiąść do mojej maszyny...obydwie bardzo się za sobą stęskniłyśmy:)
Plan miałam bardziej ambitny....ale właśnie chwytała mnie w swoje szpony okrutna grypa...
Chciałam się nie poddać,ale z minuty na minutę było coraz gorzej...
I poległam:(
Dziś ledwo łażę,a muszę,bo nie ma mowy o ciepłym łóżeczku...póki co:(
A efekt mojego wieczornego że niby relaksu,to taka podusia...taka nie wiadomo jaka...
Taka lniana oczywiście, z elementami tweedu i dzianiny sweterkowej białej.
Tak jakoś mnie poniosło w tym kierunku...swojska awangarda,czyli nie wiadomo o co chodzi:)
Ale są już tacy,co ja widzieli i nawet się podoba.
To chyba nie jest tak żle:)
Buziaki posyłam i zdrowia wszystkim życzę,bo do nas jakos nie chce zawitać....już wymiękam!!:(
KAJA